piątek, 8 maja 2015

Życie w Ditron



Usłyszałem wolanie, znów ten sam głos. Ochrypły zapity obijający się od kamiennych ścian.
- Wstawać śmierdzące lenie, ruszać się matczyne pomioty, żeby jeść trzeba pracować, dalej dalej zaraz wybije kwarta, a wy dalej wylegujecie się jak książęta.
Otwieram oczy i widzę go, a dokładniej to tylko jego wielkie ramie i kaganek trzymany w dłoni, jedyne światło w tym śmierdzącym dole. W końcu zapalił świeczkę na stole ustawionym na środku pieczary i wyszedł trzaskając za sobą starymi drewnianymi drzwiami. Powoli z niechęcią zmuszam się do wstania, ciągle te same miejsce, to już chyba 7 lat odkąd tu jestem. Gdy stary Eldon mnie przygarnął miałem może z 5 lat, teraz już prawie 12 letni chłopak i jeden z nielicznych ktorzy tu tyle lat wytrzymali. Poza mną są tutaj od początku Evan, Lili, Mathias i Roni. Reszta dzieciaków pojawia się i znika za herbem.Przeklęty herb.

No nic, skoro już wstałem to owinąłem onucami nogi. Wziąłem swoją rację i ruszam wraz z innymi schodami w dół, jeden za drugim niczym mrówki. Bez rozmów, bez uśmiechów, bez porannego śniadania jedynie tyle co w tym małym tobołku. Kawałek starego koziego sera i łyk kwaśnej wody, ale to nie teraz, strawa czeka na później, to mój jedyny posiłek w ciągu całego dnia. Schodzimy po skalnych blokach trzymając się liny przymocowanej do skały.
Przeklęte jaskinie codziennie się kładę i wspominam jak to było kiedyś jak wspaniale było biegać po trawie, myć się w strumyku, ale to tylko migawki, durne wspomnienia które zginęły, przepadły tak jak cały tamten świat bez powrotu.
Nagle poczułem powiew ciepłego powietrza i wrócić trzeba do rzeczywistości, skończyły się schody jestem na dole. Jest tu ciepło, znacznie cieplej niż tam do góry, prawie 200 metrów głębiej. Jaskinie mieszkalne w tej części są drogie, a wykucie każdej nowej części mieszkalnej bardzo trudne i ciężkie zajmuje nam czasem nawet i 4 miesiące. Wszystko zależy od skały, niektóre są miękkie i łatwo się rozłupuje, niestety za takie mieszkania Eldon nie dostaje za wiele przez co później dostaje się nam, za "złą pracę". Najlepsze izby to te wkute w szarej skalinie, twardej a przy dobrej pracy i idealnej w obróbce.

Gdy pracował z nami Pan Henry to on wykańczał wnętrza, ciosał wszystkie odstające skałki, wyrównywał dbał aby każdy element był gładki i dopracowany. Henry był dobrym człowiekiem, był wspólnikiem Eldona ale zawsze powtarzał nam, że to nie jest na zawsze, że kiedyś wrócimy jeszcze na górę, że to tylko przejściowe. Wieczorami po pracy zawsze przychodził do nas opowiadał nam o tym jaki wspaniały był kiedyś ten świat. Mówił o pagórkach o zwierzętach, ptakach, spacerach po lasach. To dzięki takim opowieściom mieliśmy siłę pracować każdego dnia wierząc w to, że w końcu nadejdzie taki dzień gdy wyjdziemy na górę. Gdy odszedł wszystko się zmieniło, Eldon stał się ponury i zaczął nas gorzej traktować. Dni na dole w Ditron jak nazwano to miasteczko są ciągle takie same, tak jak stała jest ta mieścina - 400 domów wykutych w jaskiniach to cześć bogatsza, dla nich wszyscy tutaj robią, budują, handlują to oni tam mają władze. W granicach pozostają jeszcze slumsy gdzieś daleko w bocznych kanałach, zawaliskach po wcześniejszych tunelach no i nasz dom klasa pośrednia mieszkająca na podziemiu, najwyżej zamieszkałe jaskinie, często tak wysoko, że aż czuć odór powietrza przedostającego się z zewnątrz.

Każdy dzień tu na dole wygląda tak samo wstajemy, schodzimy do Ditron i kujemy, kujemy kolejne pieczary, kolejne jamy i ciągle jesteśmy poganiani. Jesteśmy najtańszą ekipą w tym padole, grupa 15 dzieciaków, gdzie najstarszy  ma 13 lat a najmłodszy nosi kamienie już od 5 roku życia.
Przez te lata wraz z wiekiem byłem przydzielany do innych zajęć, też zaczynałem od przenoszenia małych kamieni, sprzątania pyłu z podłóg i klejenia ścian tą dziwną papką, która jest tak szkodliwa.
Tylko co piąty dzieciak dożywa tutaj 7 roku życia, reszta odchodzi za herb, wszyscy tak mówią, nikt już nie mówi że się umiera. Nie ma pogrzebów nie ma grobów po prostu trafia się za herb.
Starsi kują ściany kilofami drążąc jamy, jest to ciężka praca ale dzięki temu Roni i Evan są jak na swój wiek naprawdę muskularni. Jako najstarsi zostaliśmy przyuczeni przez Eldona i Henrego ("świeć Panie nad jego duszą") do wygładzania i szlifowania ścian i podłóg. Nie jest to praca ciężka fizycznie jednak wymaga dokładności i pochłania praktycznie 3 kwarty dnia.





4 komentarze:

  1. Zapowiada się ciekawie ^^
    Jest pisane innym stylem, więc jest oryginalnie, nigdy na coś podobnego nie natknęłam :D
    Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do błędów... Ogółem jest okay, tylko czasem gubisz przecinki i pojawiają się literówki.

      ,,No nic, skoro już wstałem, owinąłem onucami nogi, wziąłem swoją rację i razem z innymi schodami w dol idziemy jeden za drugim, bez rozmów, bez uśmiechów, bez porannego śniadania jedynie tyle co w tym małym tobołku, kawałek starego koziego sera i łyk kwaśnej wody, ale nie teraz, to na później, to jedyny posiłek w ciągu całego dnia. ''

      Według mnie ta wypowiedź jest za długa, mógłbyś rozbić ją na dwa, trzy zdania.
      Mylisz szyk zdania, powinno być np. ,,(... ) Razem z innymi zeszliśmy schodami, jeden za drugim (...).''
      I jeszcze jedno: Zmieniasz czasy: raz piszesz ,,wstałem'', a po chwili ,,idziemy''.

      PS. Mam nadzieję, że nie gniewasz się, że wytykam Ci błędy. Nie robię tego złośliwie ;)

      Usuń
    2. Cieszę się, że zwracasz mi uwagę na takie rzeczy. W głowie mam plan powiedzmy na długą lekturę. W której tylko wypunktowane najważniejsze elementy historii zajmują mi 3 strony A4, więc lepiej już teraz się nauczyć pisać, niż przebijać później przez wszystkie posty i poprawiać swój styl.
      Co do następnego to w tym tygodniu będzie kolejna odsłona.

      Usuń
  2. Pierwsze linijki nie były zbyt ciekawe, ale później to co innego :)
    Denerwowały mnie tylko właśnie te błędy. Sama nie piszę zbyt dobrze, ale lepiej byłoby gdybyś przeczytał to co napisałeś.
    Zapraszam do skomentowania moich opowiadań mojedlaciebie.blogspot.pl

    OdpowiedzUsuń